rincewind bpm
Pan i Władca
Dołączył: 14 Gru 2005
Posty: 172
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Nie 19:23, 16 Kwi 2006 Temat postu: V jak Vendetta- recenzja |
|
|
Szczerze mówiąc szedłem na ten film nieco uprzedzony. Zarówno czerwone plakaty z ideologicznymi hasłami, jaki i informacja że Wachowscy maczali w tym palce (Matrix nigdy przesadnie mi się nie podobał) sugerowały mi, że film będzie jedną wielką bijatyką, przykrytą może warstwą cienkiej ideologii. Na szczęście, okazało się, że przeczucie mnie myliło.
Przedstawiony świat jest dosyć schematyczny i przerysowany, co w sumie jest częste w SF. Mamy więc świat pogrążony w anarchii, i Anglię, rządzoną przez prawicowy totalitaryzm. Istnieje więc cenzura, kontrola, godzina policyjna, prześladowania obcokrajowców, innowierców, homoseksualistów… Istniej również jeden człowiek, który zwalcza reżim wszystkimi środkami, nie cofając się nawet przed zabójstwami i terroryzmem, tytułowy V. Jest to postać niewątpliwie ciekawa, o intrygującej przeszłości i osobowości- aurę tajemniczości podkręca fakt, że nosi on przez cały czas maskę Guya Favkesa. Drugą pierwszoplanową bohaterką jest Evey, skromna dziewczyna, która na V trafia przez przypadek. Obydwie te postacie, choć wzbudzają sympatię, nie są „śnieżnobiałe”, ich czyny nie zawsze są moralne, czasem szalone, czasem zdradzieckie, czasem po prostu złe. Po drugiej stronie barykady mamy już typowe czarne charaktery: kanclerz Sutler i jego reżim są źli na wylot, godni tylko wiecznego potępienia, prawdziwie demoniczni. Od niemalże samego początku wiemy, że oni są głównym złym bohaterem, a fabuła tylko pogrąża nas w tym przekonaniu. Ostatnim istotnym bohaterem jest komisarz Finch, lojalny wobec rządu, ale dopiero odkrywający, że posiada on więcej mrocznych stron, niż przypuszczał. Występuje także kilkoro bohaterów epizodycznych. Ich historie przybliżają nam realia świata.
Kilka słów co do aktorstwa: uważam, że stoi na wysokim poziomie. Szczególnie godny pochwały jest sam V, który wyraża swoje emocje za pomocą gestów, nie widzimy przecież jego mimiki. Niektórzy zauważają sztuczny angielski akcent Evey, ale ja osobiście nawet tego nie zauważyłem.
Scenariusz w mojej opinii jest napisany całkiem dobrze. Sporym błędem są zbyt częste zastoje, gdy nic się wizualnie nie dzieje, słyszymy tylko tekst: niemal jakbyśmy patrzyli na kadr z komiksu. Jest to minusem, ponieważ nie sprzyja skupieniu uwagi na ważnych kwestiach poruszanych w tym dialogach czy monologach. Według mnie należało by również ograniczyć liczbę długich retrospekcji, szczególnie tych nie wnoszących nic do fabuły.
Film pozytywnie zaskoczył mnie walkami, a raczej ich małą ilością. W całym filmie bijatyki zajmują nie więcej niż kwadrans, nie ciągną się za długo, nie nudzą. Są przeprowadzone z prawdziwa finezją, choć, co należy pewnie wiązać z twórcami scenariusza, strasznie nierealistyczne.
Niektórzy upatrują się w filmie aluzji do współczesnej Ameryki rządzonej przez G. W. Busha, jednak ja uważam to porównanie za z gruntu nietrafione, przecież G. W. Bush prowadzi walkę o demokrację (inną kwestią jest to, jak skutecznie mu to wychodzi). Mi osobiście bardziej pasuje tu Lech Kaczyński, który przecież nad wolnością stawia bezpieczeństwo. Mimo to przekaz polityczny nie dominuje filmu aż tak, by ktoś nie zgadzający się z nim nie mógł go obejrzeć.
Reasumując, uważam „V jak Vendetta” za bardzo udany film, jeden z lepszych jakie ostatnio widziałem. Jest to kawał ciekawego, zajmującego kina, może nie bardzo ambitnego, ale godnego uwagi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|