rincewind bpm |
Wysłany: Sob 0:11, 07 Sty 2006 Temat postu: Heroic Fantasy - pierwsze opowiadanie |
|
Moje pierwsze opowiadanie, jak już zostanę sławny będzie wiele warte
Have fun.
Heroic Fantasy
Komnata była bardzo duża, szczególnie jeżeli porównać ją z poprzednimi, które przypominały raczej klatki- ta miała około pięćdziesięciu metrów kwadratowych. Sufit umieszczony był całkiem wysoko, ale z racji lichego oświetlenia które zapewniało tylko kilka pochodni trudno było rozpoznać, ile ma dokładnie. Na ścianach wisiały gobeliny, a między nimi stało ciężkich hebanowych regałów i szaf. W środku pomieszczenia znajdował się duży ołtarz, wykuty z czarnego marmuru. Ogólnie pokój zdawał się wielki i spokojny, a także w pewien sposób przerażający swoją obcością i panującym mrokiem.
Zupełnie inne wrażenie sprawiał wysoki człowiek, który właśnie przez wyważone drzwi wpadł do pomieszczenia. Miał prawie dwa metry wzrostu, blond włosy, odziany był w mocną kolczugę, a w rękach trzymał zakrwawiony miecz dwuręczny. Na szyi śmiałka wisiał duży symbol dobrego bóstwa.
Tuż za resztkami drzwi zatrzymał się i czujnie rozejrzał po komnacie. Mimo że nie zauważył niczego niepokojącego, nie ruszał dalej- był już zbyt starym rycerzem, by ufać pierwszemu spojrzeniu. Ilu dzielnych bohaterów poświęciło życie nierozważnie idąc przed siebie? Nie po to on przedzierał się przez tych opętanych najemników, aby teraz dać się zabić tak łatwo.
-A więc nazywasz się Adam?- Doszedł do niego głos z lewa, i człowiek odruchowo zrobił swym mieczem zastawę, w którą uderzyła klinga. W tej sekundzie pojawił się koło niego średniej wysokości elf w długich szatach, z mieczem w dłoni. Szybko wykonał następny atak, tym razem mocne cięcie od góry, przed którymi Adam obronił się unikiem. Chciał wyprowadzić własne cięcie, ale nieznajomy był znacznie szybszy- i człowiek uniknął szybkiego pchnięcia tylko dzięki nieporadnej zastawie. Następny cios elfa trawił więc w krzywo trzymany miecz, który wyleciał z ręki wojownika i padł na ziemię.
-Przegrałeś. Mógłbym teraz zabić cię. A jednak tego nie zrobię. Nie teraz. –Głos elfa był zimny i wysoki.– Najpierw pogadamy. Albo nie: ja będę mówił, ty posłuchasz, dobrze? Querta.
Nagle Adam poczuł że jego ciało… nie istnieje. Chciał poruszyć ręką, ale to nic nie dało. Magiczna siła wroga była zbyt silna.
-Jako że teraz nie będziesz się już rzucać- kontynuował elf- To pozwól, że zadam ci pytanie. Wiem o tobie wszystko, twoje myśli są dla mnie jak otwarta księga. Po co tu przybyłeś? Źle ci było w warowni, jaką sobie zbudowałeś? Tam byłbyś bezpieczny.
Rolnik, który co rano wstaje, by podlewać swój skrawek ziemi czy wypasać bydło traktuje postępowanie takie jak twoje jako niedorzeczne. On dziękuje swoim barbarzyńskim bogom za każdy dzień spokoju, każdy dzień życia to dla niego dar, którego nie można tracić. Ryzyko ma dla niego znaczenie zdecydowanie pejoratywne. Każdy ma swoje elementarne potrzeby: jedzenie, picie, kobiety, pieniądze, szacunek. Wszystkie logicznie myślące istoty nie ryzykują śmiercią, jeżeli nie mają dlaczego. Ty osiągnąłeś już wszystko. Twój skarbiec pełen jest monet, wiele kobiet odwiedza co noc twe łoże, i rzadko spotykasz ludzi którzy by o tobie słyszeli. Czemu znów wyruszyłeś w trasę?
W tej chwili Adam poczuł, że może się ruszać. Szybko skoczył po swój miecz, podniósł go z ziemi, po czym ruszył z wściekłością na filozofującego elfa. Cios z lewa, cios z prawa, obydwa niesamowicie potężne, nie zrobiły na wrogu żadnego wrażenia. Odbił je pozornie lekkim ruchem ręki, po czym wyprowadził własny cios z góry. Adam wzniósł zastawę, ale w tym samym momencie elf oddał potężnego kopniaka w jego brzuch, po czym wolną ręką zdzielił go w twarz. Bohater padł na ziemię. Największy ból czuł w okolicach nosa, prawdopodobnie złamanego. Coś nie tak było też chyba z brzuchem.
Elf w tym czasie wznowił swój monolog.- Czy w imię idei? Rozumiem, gdybym atakował wioskę pełną małych dzieci, wtedy ty mógłbyś uznać mnie za wroga, który łamie wszystkie zasady, który zagraża ludzkości, którego trzeba pokonać. Ale ja siedzę zamknięty w mojej górskiej warowni, nikomu nie szkodzę, a ty chcesz mnie zabić! Tylko dla tego że uważasz moje eksperymenty przyzywaniem demonów za nieetyczne? Co ma twoja religia z tego, że tutaj zaraz zginiesz? Nic! –W miarę jak elf mówił, w jego głosie narastał gniew. –Nic! Tylko zawracasz mi głowę! – krzyknął, poczym wykonał w stronę wstającego właśnie Adama gest ręką. Jakaś siła rzuciła człowiekiem o ścianę, tak mocno, że w ręce którą na swoją zgubę odruchowo wystawił w kierunku lotu, poczuł nieznośny, niewyobrażalny ból. Kość chyba była złamana, a całe ciało poobijane. Bezwładnie spadło na ziemię.
-Jesteś taki słaby! Taki głupi! Jak mogłeś nie przypuszczać, że w końcu znajdziesz kogoś kto pokona cię bez problemu? Naczytałeś się baśni rycerskich? To prawdziwe życie! Ono nie ma dobrego zakończenia, tutaj możesz wygrać wiele razy, a i tak w końcu zginiesz. Czy nie jest tak, że każdy bohater umarł? Umarł w mękach, we własnym moczu, rzygając krwią, cierpiąc i mając żadnych nadziei! Ciebie spotka to samo!
-Nie!- odezwał się po raz pierwszy Adam. Jego głos był głośny i czysty, nie pasował do leżącego na podłodze ciała, które z trudem podnosiło się na nogi. Chwycił za miecz, ale jedną ręką nie mógł go podnieść, druga nie nadawała się do użycia. Wyjął więc zza pasa krótki miecz, i stawiające nieporadne kroki zaczął podążać w kierunku maga. Wróg patrzył na to z lekkim politowaniem. –Nie?- zapytał –dobrze. Masz jeszcze jedną szansę. Walcz.
Sprawną ręką Adam zadał cięcie, wyjątkowo sprytne i zwodnicze, tak że elf obronił się w ostatniej chwili. Determinacja sprawiła, że walka przez około dziesięć sekund wydawała się wyrównana, ale w końcu potężne cięcie poprzedzone młynkiem dopadło ciało ludzkiego wojownika. Miecz przebił kolczugę i głęboko zagłębił się w brzuch, z którego natychmiast zaczęły cieknąć strużki krwi. Adam ostatni raz w życiu upadł.
-Jaka jest siła, która pcha bohaterów na śmierć? Po co giniecie jak muchy? Po co skaczecie z wysokiego mostu? Po to, by mieć satysfakcję, jeżeli uda się wam przeżyć? Jesteście głupi, tyle wam powiem. W przyszłości tacy jak wy wyginą, i zostaną uznani za pomieszanych. A teraz żegnaj. Miło mi się z tobą gawędziło.
Mimo wszechobecnej krwi, która zasłaniała oczy, szumiała w uszach i oblewała gorącym strumieniem jego nogi, Adam zobaczył jeszcze jak elf wychodzi w z komnaty ponad szczątkami drzwi. Potem czerwień wypełniła świat, a myśli takie jak „nie było warto!” i „miał rację!” kołatały się w głowie woja jeszcze przez chwilę, po czym pomieszały się, zagłuszyły, i ucichły, by już nie powstać. |
|